Nazwa Stron

4 marca 2017

Life is Strange ~ Warren x Max

    Gdy wyszłam z akademika, kątem oka zauważyłam Warrena tuż przy bramie. Stał i patrzył w swój telefon. Zaraz zrobiło mi się gorąco. Mimo że traktowałam go jedynie jako przyjaciela, czułam do niego coś więcej. Coś co nie pozwalało spokojnie z nim rozmawiać - tylko nie wiem co. Gdy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się i krzyknął:
    - Max, podejdź tu!
    Już miałam podejść, by dowiedzieć się o co mu chodzi, gdy zastanowiło mnie to, czemu wygląda jakby na coś czekał. Więc palnęłam:
    - Warren, co tu robisz? - zastanowiłam się, czy to nie brzmi głupio, zwłaszcza, że powiedziałam to tonem dosyć... oburzonym. Warren lekko się zdziwił, ale nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią.
    - Nic takiego, czekam... na telefon?- Zerknął na mnie i od razu zmienił nastawienie - W sumie już rozmawiałem. W każdym razie chciałem porozmawiać o wczorajszej akcji. - wtedy wówczas spojrzałam na jego oko, na którym miał sińca. Z mojego powodu. Z powodu tego, że Nathan Prescott zaatakował mnie po na parkingu. Dowiedział się, że to ja powiedziałam dyrektorowi o tym, że go zobaczyłam w damskiej toalecie. Z pistoletem. Próbował mnie zastraszyć i już chciał mnie uderzyć, gdyby nie Warren. No i Chloe, ale to już inna historia. W każdym razie, gdyby nie on, możliwe że bym leżała w szpitalu lub jeszcze gorzej.  Przyjął na siebie kilka uderzeń od Nathana, a ja uciekłam razem z Chloe. Jestem mu winna ogromne przeprosiny.
     Wzięłam oddech i z uśmiechem rzekłam mu:
     - Dzięki, że mi wtedy pomogłeś. To było mega, Warren. Jestem twoją dłużniczką. - on także się uśmiechnął i udzielił odpowiedzi na moje podziękowanie:
     - A tak, racja. Ten kutafon nieźle mi dojebał. Taki ze mnie bohater.
     - Ty jesteś prawdziwym "zwyczajnym bohaterem". Postawiłeś się temu dupkowi i to było coś - w moim głosie można było usłyszeć wielkie uznanie. Moje oczy aż skrzyły się. Policzki zaczerwieniły. Ręce zaś zrobiły się wilgotne. Był MOIM bohaterem.
     - Mimo że zostawiłaś mnie z tym typem i uciekłaś z tamtą laską... - w jego głosie było słychać trochę złości. Miał rację - nie powinnam była uciekać z Chloe. Ale wtedy byłam przerażona i nie myślałam co powinnam, a czego nie. Ze wstydu opuściłam głowę na chwile.
      Zaraz po tym zrobił śmieszną minę, czym uświadomiłam sobie, że nie ma mi tego wcale za złe, wręcz przeciwnie - cieszył się z tego, że byłam cała. Głębi duszy odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam, żeby między nami się coś zmieniło.
      - Niezła jest, skąd się znacie?
      W umyśle ujrzałam właśnie Chloe - szaloną dziewczynę z niebieskimi włosami, tatuażami na rękach oraz ze skrętem w ręku. Dziewczynę, która była moją przyjaciółką, zanim się nie wyprowadziłam. To że los znowu pozwolił mi się z nią spotkać, było jak sen. Lecz trzeba przyznać, że jej nie poznałam od razu. Tak bardzo się zmieniła...
      - Stara znajoma, Chloe Price. Dawno się nie widzieliśmy.
      Warren zaśmiał się.
      - Pewnie ucieszyłaś się, jak wparowała tym swoim samochodem jak gwiazda rocka.
      Także się zaśmiałam. Trzeba przyznać, że to było ciekawe. Wskoczyłam do pojazdu dziewczyny, którą nie widziałam pięć lat, jakby to było nic.
      Wtedy chłopak przybrał poważną minę i równie poważnym tonem powiedział:
      - Co rodzi także pytanie... dlaczego Nathan Prescott wyżywa się na tobie?
      Nie do końca wiedziałam co powiedzieć. Wolałam go nie narażać, ale mimo wszystko był moim przyjacielem. Sama raczej bym mu miała za złe, że nic mi nie powiedział, jeśli by coś przede mną ukrywał. Mimo wszystko nie powinnam mu od razu mówić wszystkiego. Nie teraz. Popatrzyłam mu prosto w oczy i oznajmiłam:
      - Nakryłam go wczoraj z bronią w ubikacji. Resztę opowiem ci jutro. Teraz sprawą zajmuje się dyrektor Wells - Oby się ją zajął, modliłam się w duchu - Taką mam przynajmniej nadzieję - dodałam, przewracając oczami.
      - Kurewsko dziwny ten tydzień. Jak ten wczorajszy śnieg - Warren wydawał się trochę zły i skołowany. Nic dziwnego. Śnieg był naprawdę dziwny, zwłaszcza, że mamy środek lata. Równie dobrze można by było opalać się w zimę. W dodatku jest "naukowcem". Dla niego zawsze musi byc wytłumaczenie. Nagle odzyskał dobry humor. Wyglądał jakby sobie coś przypomniał.
      - A propos dystopii, w kinie samochodowym puszczają maraton "Planety Małp" z lat 70. Zamałpujmy się trochę! - po czym zaczął się szczerzyć w moją stronę. Od razu wybuchłam śmiechem, który (słowo daję) zdawał sie trwać w nieskończoność. Kiedy tylko się uspokoiłam zgodziłam się:
      - Dobra, tego teraz mi trzeba. Uwielbiam te oldskulowe filmy o małpach - tak samo jak i ciebie, dodałam w duchu.
      "Pan Małpa" wydał się pozytywnie zaskoczony. W sumie trzeba przyznać, że wcześniej nie tak chętnie gdzieś z nim wyruszałam na jakieś wspólne spędzanie czasu. To było, zanim coś zaczęłam do niego czuć. Teraz byłam wręcz podekscytowana. Kiedy w końcu oprzytomniał, odpowiedział radosny:
      - Poszło łatwiej, niż się spodziewałem. Super. Wyślę ci później info. To zobaczymy się później, na razie Max!
      Już miałam pożegnać się z nim, kiedy doznałam pokusy, by go pocałować. Nie jakoś tak namiętnie, ale po prostu, w policzek. Jako podziękowania. Podeszłam więc trochę bliżej. Nawet jeśli by coś poszło nie tak, zawszę mogę użyć mojej mocy. W końcu mam nie byle jaką moc. Mam moc cofania czasu.
      Kiedy byłam bliżej, odezwałam się do niego jeszcze raz:
      - Bardzo ci dziękuje za wczoraj. Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna. - Gdy już miałam ucałować go w policzek, ten odwrócił się w moją stronę i objął mnie. Położył jedną rękę na moim policzku i czule pocałował. Chwilę byłam w szoku, jednak zamknęłam oczy i przeżywałam tę chwilę razem z nim. Czułam się w jego ramionach tak przyjemnie, bezpiecznie. Zaczęłam przeczesywać palcami jego włosy, a on nadal gładził mój policzek. Chciałam aby ten moment trwał wiecznie. Nie przejmowałam się, że parę osób nam się przygląda. Dopóki jestem tu z nim, czułam się cudownie. W końcu to był mój bohater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz