Pozdrowienia dla mojej nauczycielki polskiego, Pani Kołakowskiej, która może znaleźć te opowiadanie sprawdzając te, które dałam na lekcji. Z pozdrowieniami, Daria.
Z góry przepraszam za wszelkie przesłodzenia.
- Nikola, nie ma mowy. Nie jedziesz dziś z Darkiem do Warszawy. Masz wysoką gorączkę.
- Ale... maaamo... Apsik! - zawyłam z rozpaczą. Tak bardzo czekałam na ten dzień! - Nic mi takiego... Apsik...! nie jest!
- Nie ma szans. Marsz do łóżka. Wyglądasz jakbyś była wampirem na diecie. Tak blado i słabo. - Ton mojej mamy wskazywał na to, mimo żartu z jej strony, że była śmiertelnie poważna. Zostawiłam płatki, bo i tak już straciłam apetyt, i bez entuzjazmu udałam się do pokoju. Zbierało mi się na łzy. Chciałabym się z moją mamą jeszcze chwilę pokłócić, powalczyć o swoje, ale na tyle ile ją znam, to po prostu wiem, że to nic nie da. Jest zbyt uparta. Daje mi wiele swobody, ale nie w takich sytuacjach. Opadłam bezwładnie na łóżko. Kręcenie w głowie stało się mniej irytujące, ale nadal nie było ze mną lepiej. Moje oczy zaszkliły się.
Dzisiaj ja i mój chłopak Darek mamy rocznicę, więc z tej okazji chcieliśmy zrobić coś niezwykłego i pojechać do stolicy Polski, by wspólnie świętować tę naszą skromną, małą uroczystość. Gry na automatach, paintball, jakaś włoska restauracja, może jak zdążylibyśmy, to i nawet możemy zaczepić o kino. Ale już za późno.
Poczułam wibracje w kieszeni i po całym pomieszczeniu rozniósł się sygnał dochodzący z mojego telefonu. Po melodii poznałam od razu kto dzwoni. To on. Próbując uspokoić swój oddech i zatrzymać potok łez płynący po moich policzkach, drżąc ręką podniosłam komórkę do moich uszu.
- Halo? - udałam całkiem naturalnym ton głosu i próbuwałam powstrzymać następujące kichniecię.
- Nikola, to jak coś właśnie wychodzę z domu i idę kupić bilety na stacji - mówił szybko, jakby się śpieszył - O której będziesz gotowa? Bo o 11 musimy wyjechać najpóźniej.
- Muszę odwołać dzisiejsze plany... - odpowiedziałam z łamiącym się głosem. Wizja straconego dnia i to, że mogłam go rozczarować zwyciężyła. Zaczęłam cicho beczeć. I kichać.
- Czy ty płaczesz? - jego zniekształcony przez słuchawkę głos nagle zwolnił. Uchwyciłam dźwięk siadania i trochę trzeszczenia - Co się stało?
Przez chwilę oboje milczeliśmy. Ja zbyt zajęta próbą wyciszenia się, on - wyczekujący z cierpliwością na me słowa. Gdy poczułam, że dam radę wszystko powiedzieć, słowa po prostu wyleciały ze mnie. Powiedziałam, że jak tylko wstałam miałam zatkany nos, głowa bolała i zaczęło mi się kręcić w niej, o tym że mama nie pozwoliła mi po prostu jechać i o tym, że w głębi duszy wiem że ma rację, mimo że strasznie chcę świętować i jest mi przykro. W międzyczasie kichałam co zdanie. Darek wysłuchiwał moich narzekań, ale nie kwestionował ich tylko potwierdzał, że mnie rozumie.
- No ale Niki - odezwał się po chwili ciszy - Zdrowie jest najważniejsze! Zostań w domu. Będzie dobrze. Zawsze możemy pojechać za tydzień.
- Darek! To nasza rocznica! Taki dzień zdarza się raz do roku! - Zaczęłam wykrzykiwać z żalem - w dodatku planowaliśmy już dawno coś takiego!
- Uspokój się. Dobra, jak tak mam pomysł. Ale musisz obiecać że będziesz leżała w łóżko do czasu aż nie zadzwonię. - Jego głos zrobił się niezwykle tajemniczy - Dasz mi słowo?
Z niechęcią się zgodziłam. Po chwili krótkiej rozmowy pożegnaliśmy się i rozłączyłam się. Co on kombinuje? W głowie miałam dziwne myśli jak takie, że wślizgnie się oknem i razem pobiegniemy na stację albo przekupi moją mamę jednym z ze swych swoich charyzmatycznych sposobów. Ale co zrobi? Nie mam pojęcia.
Oparłam głowę o poduszkę i cicho westchnęłam. Czułam się trochę lepiej, ale katar nie dawał mi spokoju i oczy piekły niemiłosiernie, jakby miały mi wypaść, a z gardła zaczął wydobywać się gorzki posmak. Wkurzona i zmęczona zaczęłam cicho kląć. Zazwyczaj tego nie robię, ale musiałam sobie jakoś ulżyć. Nakryłam się kołdrą po uszy i nawet nie wiem kiedy, ale przysnęłam...
Obudził mnie dźwięk dzwonka dochodzącego z drzwi. Ziewnęłam i przetarłam zamroczone snem oczy. Która to może być godzina? Sięgnęłam po telefon. 12.23. Jeszcze wcześnie. Szybko spojrzałam na powiadomienia w telefonie. Jedno nieodebrane połączenie. Ciekawe od kogo, pomyślałam zaspana.
- Nikol! Ktoś do ciebie! - Krzyk mamy rozniósł się po całym domu niczym echo w lesie - Już go do ciebie odsyłam!
Drzwi do mojego pokoju zaczęły się uchylać. Z zaciekawieniem wychyliłam głowę znad łóżka i moim oczom ukazał się mój ukochany. W wypchanych po brzegi plastikowych torbach. Przywitał mnie jedynie łobuzerskim uśmiechem i nie czekając nawet chwili położył wszystkie torby na podłodze. Szybko wstałam i rzuciłam się na niego z radością. Dzikim wręcz entuzjazmem. Ten jak zawsze przytulił mnie mnie mocno i pocałował w czoło.
- Naprawdę masz gorączkę. - Powiedział lekko zmartwionym tonem. Potem jednak spojrzał mi w oczy zawadiacko - Ale są tego plusy. Można powiedzieć że gorąca z ciebie babka.
- Naprawdę? - parsknęłam - No wybacz, ale że przez tę gorącą laskę nie jedziesz na Wawę. Apsik!
- A myślisz że samemu to przyjemność? Zresztą - przytulił mnie mocno i wyszeptał mi do ucha z uczuciem - wolę być z tobą nawet pod mostem niż sam np w Kanadzie. Bez ciebie to żadna zabawa.
- Ty i te twoje romantyczne teksty. Apsik! Masz coś jeszcze? - Zachichotałam, pociągając nosem.
- Oczywiście. Gdybym był malarzem i miałbym namalować miłość, to bym namalował twój portret - po czym spojrzał mi głęboko w oczy. To było tak głupie, że aż romantyczne. Uwielbiam te jego teksty. Jak np. W zimę gdy moje okulary zaparowały to walnął do mnie tekst w stylu: "Dobrze, że masz te okulary zamglone, bo inaczej nie mógłbym oderwać się od twych oczu."
- Dobra, żarty żartami, ale co ty tu robisz? - spytałam zaintrygowana jego przyjściem.
- Stwierdziłem że nasze plany się nie usunęły w dal, ale delikatnie zmieniły miejsce i formę. Dlatego zebrałem cały asortyment po mieście jaki tylko się dało żeby coś zorganizować. Nie masz nic przeciwko takiemu przebiegowi? Wybaczysz mi tą zmianę? - Spojrzał na mnie niczym smutny psiak.
- Żartujesz?! To super! Apsik! - Z radości uścisnęłam go jeszcze raz. Jednak zaczęłam się zastanawiać jak przeniósł gry na automatach czy paintballa do mojego domu, więc spojrzałam w jego piękne zielone oczy i posłałam mu pytające spojrzenie. On jednak nie do końca załapał i tylko patrzył się w moją twarz z radością. Rany, czasami jest taki niedomyślny.
- A właściwie co wymyśliłeś związanego z naszymi planami? Wątpię, że będziemy się rzucać farbą w moim pokoju. Mama by mnie zabiła.
Spojrzał na mnie ze śmiechem i wytłumaczył, że ma wszystko pod kontrolą. Nie są to dokładnie te plany co my chcieliśmy, ale na pewno nie pożałuję. Pozostało mi jedynie zaufać słowom mojego miłego Dareczka.
Pierwsze czym mnie zaskoczyła moja sympatia to fakt, że pospiskował troszkę z moja mamą, zresztą jak zwykle, gdy chce zrobić mi jakąś niespodziankę, i umówił się z nią, żeby pozwoliła nam ugotować razem spaghetti. Warunkiem jest to, że mam się porządnie ubrać i przed gotowankiem wypić leki i herbatę. Po ubraniu bluzy drogiego mi chłopaka i porządnych skarpetek zeszliśmy do kuchni. Mama już na nas czekała i przed nami postawiła herbatę dla nas dwojga, a obok mojej porcji picia były oczywiście tabletki. Wzięłam je szybko i chwilę później rozkoszowałam się smakiem napoju, po którym czułam się mniej słabo. W między czasie pogadałam z Darkiem i zaczęłam wypytywać go o kolejne spiski z moją mamą. Czy to jedyny spisek, czy coś jeszcze czeka w planach? Niestety jedynie milczał.
Zabraliśmy się do przyrządzania włoskiego posiłku. Stwierdziliśmy oboje, że nie jemy typowego spaghetti bolognesse, ale sporządzimy carbonare. Było przy tym mnóstwo śmiechu, a mój chłopak ciągle podczas przyrządzania mnie przytulał. Była to naprawdę miła chwila. Jakoś uwielbiam z nim gotować. Trzeba będzie to powtórzyć jak będę zdrowa.
- Alee dobre... - mówiłam rozpływając się z rozkoszy. Najlepsze własnoręczne spaghetti w życiu! I jedyne. Pyszne, włoskie jedzenie zaliczone.
- Bo była w kuchni świetna kucharka - odrzekł tylko Darek z szerokim uśmiechem. Miał pełne policzki, co oznaczało, że też mu smakowało. Chociaż on zje wszystko co mu podadzą.
- Apsik! Ale kucharz też świetny był - spróbowałam go komplementować i puściłam oko do niego.
- Kucharka lepsza. I piękna. - Po czym nachylił się i pocałował mój policzek.
- Wcale nie. Nie jestem piękna. To ty jesteś przystojny - Odburknęłam mu i posłałam buziaka.
- Uważasz mnie za przystojniaka, ok. I myślisz, że taki przystojniak jak ja spotykałby się z kimś z poza jego ligi? Zresztą to nie tylko o urodę chodzi. Jesteś świetna.
- Ty też. Gdybyś był ziemniakiem, byłbyś dobrym ziemniakiem - zaśmiałam się.
- Dobre, żart z memów 2015 zawsze spoko. Nie wymyślisz czegoś własnego? - Spojrzał na mnie z udawanym politowaniem.
- Zastanowię się. - Uśmiechnęłam się szyderczo.
Gdy skończyliśmy jeść, wróciliśmy do mojego pokoju i mój wybranek serca stwierdził, że pora na odpakowanie pierwszej reklamówki. Kazał zamknąć mi oczy, więc wykonałam jego polecenie. Do moich uszu docierał tylko trzask i pohukiwanie reklamówki, a potem głuche uderzenie o stolik stojący koło mojego łóżka. Na początku się zlękłam, ale śmiech Darka mnie uspokoił.
- Dobra, możesz już otworzyć. Ta-da!
Na stoliku stała gra planszowa. Wbiłam w niego zaskoczona wzrok.
- Co ty, grę kupiłeś?! - Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia
- Dla ciebie kupiłbym wszystko, co tylko pragniesz - parsknął i uśmiechnął się jak aniołek.
- Wiem, że jesteś w stanie... Apsik...! cymbale. - Popatrzyłam na niego z udawana złością - Ale serio, powiedz, że tego nie zrobiłeś. Wiesz przecież, że się zawsze głupio po tym czuję, jak kupisz mi coś kosztownego.
- Bez obaw - ze śmiechu zarechotał jak żaba - Niedawno kupiłem tą grę z bratem, chciałem po prostu wykorzystać okazję, by w końcu ci ja pokazać. Mam nadzieję, że ci się spodoba? - Wypowiedział ostatnie słowa z nadzieją.
- Na pewno z chęcią spróbuję.
Gra miała skomplikowaną instrukcję, ale w trakcie gry okazała się bardzo łatwa. Co prawda chwilę się gubiłam na początku, ale było śmiesznie, przyjemnie i czuło się te fajne napięcie miedzy nami - rywalizację. Każdy chciał wygrać, mimo, że ja niekoniecznie nawet wiedziałam jak. Co było do przewidzenia, wygrał on oczywiście, ale zabawa była przednia. Cóż, jako nagrodę pozwoliłam mu posprzątać. No i dałam mu całusa.
- Dziękuję. - Szepnęłam do niego.
- Za co?
- Że jesteś? Że to wszystko zorganizowałeś? - powiedziałam z nutą ironii, ale wiedziałam, że on wie, że chciałam po prostu mu przekazać całą moją wdzięczność.
- Poczekaj. Jeszcze trochę się pomalujemy. - Zrobił zawadiacką minę
- No chyba nie będziemy strzelać w moim pokoju paintballem - spojrzałam na niego spode łba.
- Nie. Zaraz wszystko wyjaśnię - i wyjął z kolejnej torebki zestaw farb i kredek do malowania ciała. I wytłumaczył, że nie będzie "ball" ale będzie "paint". Po jego wytłumaczeniu parsknęłam śmiechem. On zaś powiedział, że kiedyś obiecał, że będę mogła na nim poćwiczyć makijaż. Tym też się liczy. I ma nadzieję, że po tym mu daruję. Chyba się przeliczył.
Postanowiłam namalować mu na twarzy tygrysa. Niech się poczuje jak prawdziwy drapieżnik. Powoli pędzlem kreśliłam szlaczki na jego twarzy, najlepiej jak tylko umiałam. Trochę to trwało. Gdy skończyłam, pokazałam mu ukończone dzieło.
- Nikola! Pięknie! W sumie jak zawsze super.
- Już mi tak nie słodź. Wyszło średnio.
- Ach, artyści. Nikol... Pięknie malujesz, rysujesz. Po prostu masz talent! Kiedy to wreszcie do ciebie dotrze, że jesteś wspaniała?
- Kiedy będziesz codziennie mi o tym mówił od dziś? - Powiedziałam z przekąsem.
- Mówię od roku.
- No to czas na kolejny rok. A co przeszkadza ci coś?
- Nie. I tak mam zamiar mówić ci, że jesteś wspaniała. - Przytulił mnie i pocałował czule w czoło.
- Ty też jesteś wspaniały. Ale nie czas na pogaduszki kiedy moja twarz nie jest gotowa!
- Eh... - westchnął z uśmiechem na twarzy - Mam ci zrobić krzywdę na tej twarzy?
- Tak! - Krzyknęłam z entuzjazmem.
- Masochistka.
Ze świadomością braku przez Darka talentu artystycznego dałam mu się umalować. Nie przeszkadzało mi to, że on nie umie, dopóki możemy to robić razem. Kreślił linię na mojej twarzy kredkami i wykrzywiał swoją twarz w coraz większy grymas gdy patrzył na swoje dzieło. Gdy skończył, powiedział że mi za chiny ludowe tego nie pokaże, bo nawet nie był tego świadomy jak bardzo jest w tym kiepski. Zaczęłam z nim walczyć jak lwica o lusterko, ale niestety nie udało mi się go dorwać, więc z rozczarowaniem stwierdziłam, że jak tak zrobię sobie zdjęcie. Dopiero wtedy mój skarb się uspokoił. Tak, jego rysunek nie należał do najbardziej udanych, nawet nie potrafiłam określić jakie to zwierze, ale i tak ubawiłam się samą zabawą w malowanie.
Kolejną czynnością którą chciał ze mną wykonać Darek było obejrzenie jednego z filmów które miał na pendrive'ie. Zdecydowałam się na jedną komedię, której tytuł zdawałam się kojarzyć. Potem udałam się do salonu by wziąć laptop. Gdy wróciłam mój miły rozkładał właśnie... projektor?!
- Skąd ty go wytrzasnąłeś? - spytałam po raz kolejny zszokowana tego wieczoru.
- Kupiłem - powiedział poważny, ale pod wpływem mojego ciężkiego wzroku zaczął się śmiać nerwowo - Spokojnie, pożyczyłem od kolegi. Jak będę wracał to mu oddam. Po prostu zrobić dla ciebie mini-kino.
- Udało ci się. Nieźle - pochwaliłam go i pogłaskałam po głowie, co spotkało się z jego aprobatą.
Akurat w połowie filmu, gdy leżałam na nim przytulona przez niego i co chwila śmieliśmy się z humoru tejże produkcji, on zaczepił mnie słowami:
- W sumie to my jesteśmy dziwni trochę, nie?
- A czemu tak sądzisz? - spytałam z ciekawości.
- Większość osób w naszym wieku nie spędza randek i rocznic w taki sposób jak my - wypowiedział swoją opinię i ciągnął dalej - Jesteśmy dziecinni, spędzamy czas w "staromodny sposób", wolimy po po prostu przebywać ze sobą zamiast uprawiać seks, a do tego jesteśmy ponoć zbyt słodcy.
- A czy to źle? - spytałam - Trzeba się bawić jak dzieci póki można. A o co chodziło ci z tym staromodnym spędzaniem czasu?
- Ostatnio jak się rozmawiałem z kumplami jak spędzają randki to się zdziwili, że ja z tobą chcę zagrać grę planszową. Bo to jakieś "staromodne".
- Trudno, ich strata. Nawet nie wiedzą ile tracą. Trochę przykro mi z ich powodu...
- Dlaczego?
- No wiesz, teraz wszyscy spotykają się głównie żeby "to" zrobić. Brakuje miejsce na rozmowę, wspólne wygłupy, na zrozumienie... Z jednej strony rozumiem, ale nadal mi ich szkoda...
Gdyby niektórzy chcieli zrozumieć, że niektóre wartości są ważniejsze niż pewne przyjemności
- Ale wiesz co? Kocham cię. Ty jesteś akurat dla mnie tą wartością której nie chcę stracić
- Ja ciebie też i ty też - uśmiechnęłam się promiennie - Dziękuje. To randka idealna.
- Mimo, że nie w Wawie?
- A co to by była za randka bez ciebie? Tu dałeś praktycznie całego siebie. A zresztą. Wystarczył byś ty bez tego całego urozmaicenia - i pocałowałam go długo.